*7 lat temu*
"Mamo!" Krzyknęłam wchodząc do salonu i krzyżując ramiona. "Rachel zapomniała odebrać mnie z treningu karate, więc musiałam czekać tam godzinę!"
Mama weszła do pokoju w fartuchu zawiązanym wokół jej talii.
"Kochanie, to nie jej wina." Odpowiedziała, siadając obok mnie i ściągnęła fartuch.
Spojrzałam na nią. "Wiesz co? Mam tego dosyć. Ciągle traktujecie mnie jak śmiecia! Zawsze usprawiedliwiasz Rachel, jakby była kimś specjalnym. Najwyraźniej ona jest twoją ulubioną córką!"
"Allison Lucy Hart! Nie waż się mówić do mnie, w taki sposób!" Moja matka krzyknęła na mnie, ze złością w oczach.
"Będę z tobą rozmawiać, tak jak chcę!" Ponownie skrzyżowałam moje ramiona. "Założę się, że gdyby Rachel rozmawiała z tobą w ten sposób, nie byłabyś zła!"
Otwarłam moje usta, żeby powiedzieć cóż jeszcze, ale przerwał mi piekący ból na moim lewym policzku. Moja matka właśnie mnie uderzyła. Dotknęłam tego miejsca i skrzywiłam się.
Jej oczy rozszerzyły się. "O mój Boże, Allie, bardzo przepraszam, kochanie" Owinęła ramiona wokół mnie, żebym poczuła się lepiej, ale odepchnęłam ją. Zamiast wybaczyć jej, wstałam i wyszłam z domu trzaskając drzwiami. Wiedziałam dokładnie gdzie idę. Zaczęłam się trząść, ponieważ miałam na sobie tylko różowy t-shirt i jeanse, które zdążyłam założyć po treningu.
Wspięłam się do jego domu. Pchnęłam otwarte okno i weszłam do sypialni.
Justin siedział na obrotowym krześle, pisząc coś na skrawku papieru, przy jego biurku. Spojrzał na mnie i wydawał się być zaskoczony.
"Allie, co tutaj robisz?" Zapytał, stają naprzeciw mnie.
"Nie wiem." Wyszeptałam.
"Wszystko w porządku?" Zapytał, dotykając mojego policzka, przez co zachciało mnie się płakać.
Pokręciłam głową, tak jak wtedy, kiedy załamałam się po raz pierwszy.
"Aw, kochanie" Przyciągnął moje ciało do siebie, przytulając mnie mocno. "Co się stało?"
Łzy wypłynęły z moich oczu. "Moja-" Zaszlochałam "Mama uderzyła mnie"
Jego oczy rozszerzyły się, a jego szczęka opadła. "Mówisz poważnie?"
Skinęłam głową
"Jak ona mogła?"
Wtedy opowiedziałam mu, co się stało - Wszystkie złe rzeczy, które jej powiedziałam.
"Al, wszystko będzie w porządku" Wyszeptał, głaskając mój policzek.
"Czasami jestem takim mięczakiem... - nie, zawsze jestem mięczakiem." Przełknęłam gluę, tworzącą się w moim gardle.
"Nie, nie jesteś, Allie." Powiedział. "Popatrz, wrócimy do twojego domu i porozmawiamy z Lydią, dobrze?"
Pokręciłam głową. "Jeszcze nie, proszę"
Spojrzał w moje oczy, chwytając mnie za rękę. "Dobrze. Możesz zostać na noc, ale musimy zadzwonić do twojej mamy, żeby się nie martwiła. Okej?"
"Okej." Wyszeptałam, opierając się o jego klatkę piersiową.
Justin wyjął telefon i wybrał numer mojej mamy. Czekając aż odbierze, złożył krótki pocałunek na mojej głowie i pozwolił mi odejść.
Gdzie jest Justin, kiedy go potrzebuje? Dzwonię do niego od piętnastu minut, ale ciągle włącza się poczta głosowa. Cześć, tu Justin Bieber. Przepraszam, nie mogę teraz odebrać, zostaw wiadomość po sygnale. Bardzo go potrzebowałam. On zawsze pomagał mi w rodzinnych problemach.Westchnęłam. Zadzwoniłam kolejny raz, spodziewając się trafić na pocztę głosową, ale tak się nie stało.
Zamiast tego, usłyszałam zachrypły głos "Halo?"
"Justin, to ja." Powiedziałam w odpowiedzi.
"Och, Allie." Brzmiał, jakby nie chciał rozmawiać ze mną. "Dlaczego do mnie dzwonisz?"
"Potrzebuję cię"
Wow, to zabrzmiało, jakbym była zdesperowana.
"Allie, jestem trochę zajęty teraz..." Powiedział z dystansem.
Potem usłyszałam głos mówiący: "Kochanie, wracaj."
Zruciłam słuchawką. Definicją 'bycia zajętym' jest dla niego uprawianie seksu? Wolał uprawiać seks z tą dziwką, niż pomóc najlepszej przyjaciółce? Rany, sprawiłeś że poczułam się wyjątkowo, Justin.
Nagle usłyszałam pukanie. Milczałam, ponieważ naprawdę chciałam być sama teraz. Ktoś zapukał ponowie. Westchnęłam, wstając. Otwarłam lekko drzwi, a Rachel wsunęła głowę przez szczelinę. Próbowałam wygonić ją, ale nie chciała ustąpić.
"Musimy to rozwiązać." Powiedziała, otwierając drzwi szerzej, by mogła wejść.
"Co tu jest do rozwiązania?" Spytałam, jak gdyby nic się nie stało.
Skrzyżowała ramiona, unosząc głowę. "Wiesz co mam na myśli."
Wzruszyłam ramionami. "Mama zawsze lubiła cię bardziej."
Rachel pokręciła głową, wzdychając. "Czułam się tak samo, kiedy Sam był tutaj."
Spojrzałam na nią. Na mojej twarzy pojawiła się ciekawość i zmieszanie. "Sam?"
Przygryzła wargę, jakby nie mogła nic powiedzieć.
"Kim jest Sam?" Położyłam dłonie na biodrach.
Przełknęła ślinę, ściskając zamknięte oczy. "Myślę, że jesteś gotowa, poznać rodzinny sekret."
"Co?" Schowałam niesforny kosmyk włosów za ucho.
Odchrząknęła, wyjaśniając. "Zanim się jeszcze urodziłaś, miałyśmy starszego brata."
Moje oczy rozszerzyły się, "Chcesz pociągnąć mnie za nogę, albo..."
Pokręciła głową. "Mówię prawdę."
Przemknęłam ogromną gulę, która uformowała się w moim gardle. Tak więc, moja rodzina ukrywała to przede mną przez te wszystkie lata?
Rachel kontynuowała. "Był gwiazdą drużyny football'owej. Był bardzo dobry i potrafił grać dobrze na perkusji. Mama i tata byli dumni." Zawahała się i wzięła oddech. "Kiedy miał 14 lat, doktor powiedział, że ma raka płuc przez papierosy. Nikt nie wiedział, że palił trawkę, ale w końcu się przyznał. Było już za późno, po roku zmarł. Byłam bardzo zazdrosna o niego, ale nie zdawałam sobie sprawy z tego, jak wielkie mam szczęście, że to nie ja muszę się zmagać z nowotworem płuc. Ja i Sam często toczyliśmy te głupie walki, ale to wszystko skończyło się kiedy on umarł." Przerwała, a jej oczy zeszkliły się. "Żałują, że nie mogę cofnąć czasu. Cały czas była zazdrosna o niego, traktowałam go źle i teraz myślę, że byłam głupią suką. Cały ten czas miał raka płuc i nie mówił o tym nikomu. Musieliśmy zaciągnąć go do lekarza, żeby dowiedzieć się co się dzieje, ponieważ on pewnego dnia zaczął kaszleć i dusić się."
Poczułam przyspieszone bicie mojego serca. Przez cały ten czas miałam starszego brata... I nikt mi nie powiedział?
"Dlaczego mi nie powiedziałaś?" Zapytałam, po długim milczeniu.
"To nie ja." Odpowiedziała. "Nasi rodzice zmusili mnie żebym utrzymała to w tajemnicy. A teraz myślę, że dobrze, że nareszcie się dowiedziałaś. Przykro mi że to był taki wielki sekret, przysięgam chciałam powiedzieć ci wcześniej, ale nie mogłam."
Pokręciłam głową, zaciskając pięści. "Przez te wszystkie lata, nie wiedziałam że mam starszego brata, który umarł."
W końcu usłyszałam skrzypienie drzwi. Spojrzałam na mamę, stojącą w progu. Jej oczy były pełne smutku i strachu.
"Mamo, jak mogłaś tak długo utrzymywać to w tajemnicy?"
Mama machnęła lekceważąco ręką. "Allie, przepraszam, dobrze? Wiem, że to było złe, ale nie mogłam ci powiedzieć! Spójrz, na cały ból przez który już przeszłaś! Jak miałam ci to powiedzieć? To wpędziłoby cię w jeszcze większą depresję!"
Wypaliłam "A ty decydujesz się powiedzieć mi o tym siedemnaście lat później? Mamo, to nawet nie ty powiedziałaś mi o tym! To Rachel!"
"Allie, to nie-"
Przerwałam "Nie, tylko nie to. Wy wszyscy myślicie, że jestem głupią suką, która ma depresję. W szkole ludzie myślą, że jestem frajerem i nie potrafię się bawić. Jak ja mam kurwa zadowolić wszystkich?"
"Allison, nie mów takim tonem do mnie!" Ostrzegła.
Pokręciłam głową. "Nic mnie już nie obchodzi! Ty zawsze traktujesz mnie jakbym była dzieckiem, które nie potrafi poradzić sobie z niczym. Wiesz co, mamo? Dobra, zachowuj się tak. Ja skończyłam z tym gównem."
Chciałam wymknąć się z mojego pokoju, ale poczułam twardy uścisk Rachel na mnie. Spojrzałam na nią i wyrwałam się jej. Energicznie otwarłam okno, i przełożyłam nogi przez parapet. Miałam zeskoczyć, gdy moja noga zaplątała się w przewody. Próbowałam się uwolnić, ale nie skończyło się to dobrze. Spadłam i uderzyłam głową w betonową nawierzchnię.
~*~
Czułam zapach róż, bardzo wielu róż, więc zapach był przytłaczający i chorobliwie słodki. Czułam ich miękkie, aksamitne płatki, głaszczące mój policzek. Moja głowa pulsowała, moje nogi były dziwnie ciężkie, a całe moje ciało bolało. Starałam się podnieść, ale nie mogłam się ruszyć. Czułam się jakbym była w jakimś pojemniku, pułapce.
Zatrzepotałam oczami i zobaczyłam mojego tatę, obok mnie. Mojego tatę, którego nigdy nie był przy mnie, kiedy dorastałam. Mojego tatę, który zostawił naszą rodzinę i uciekł. Mojego ojca, który był już żonaty i miał inną córkę w drodze.
Leżałam w łóżku z kwiatów, jakbym była w trumnie i nie mogłam się ruszać.
Moja cała rodzina zebrała się wokół mnie. Mama, tata, Rachel, moi dziadkowie, wujek Paul, ciocia Sylvia i moja duża kuzynka Anna, która niosła jej małego synka Shaya, mojego siostrzeńca. Wszyscy patrzyli na mnie i każdy płakał.
"Ja umarłam?" Szepnęłam.
"Och, Allie," Powiedziała mama. Zaśmiała się cicho, a łzy spływały po jej policzkach.
"Co się dzieje?" Zapytałam.
"Miałaś wypadek." Mama odpowiedziała, gładząc moje włosy. "Nie pamiętasz?"
Pokręciłam głową. "Co ja zrobiłam?"
"Opowiedziałam ci o Samie" Rachel powiedziała spokojnie.
W tym momencie wszystkie wspomnienia wróciły. Pamiętam jak skakałam z okna i moja noga zaplątała się w przewody. To wyjaśnia dlaczego jestem w szpitalu.
Szczęka taty opadła. Chwycił za rękę mamy ciągnąc ją w ciemny kąt. "Lydia, nigdy nie przypuszczałem, że Rachel powie Allie o Samie!" Krzyknął cicho.
Mama położyła dłoń na jego ramieniu. "Matrin, nie sądzisz, że ona jest gotowa? Allie wyrosła na piękną, niezależną kobietę. Powinna wiedzieć takie rzeczy."
Tata skrzyżował ramiona, jakby nie był pewien. Po chwili na jego twarzy pojawił się lekki uśmiech. "Myślę, że masz rację."
Oboje podeszli z powrotem do mojego łóżka. "Przepraszam, że nakrzyczałam na ciebie za te wszystkie rzeczy, mamo." Szepnęła patrząc jej w oczy. Przeniosłam mój wzrok na Rachel. "Ciebie też przepraszam, Rachel."
Obie pokręciły głowami.
"To moja wina, że to wszystko się stało." Powiedziała mama. "Powinnam powiedzieć ci prawdę na samym początku, ale nie zrobiłam tego." Zawahała się, oblizując niespokojnie usta, bo uwaga wszystkich była skupiona na niej." Ponadto, ciebie też przepraszam Rachel. Ja i twój ojciec nie powinniśmy zmuszać cię do utrzymywania tak wielkiego sekretu. Naprawdę przepraszam."
Rachel wymusiła mały uśmiech.
Próbowałam się podnieść z łóżka, ale moje nogi nie ustąpiły. Nagle wpadłam w panikę. "Nie mogę wstać. Czy mogę chodzić? Będę potrzebować wózka inwalidzkiego?"
"Nie, kochanie." Ciocia Sylvia odpowiedziała. "Nie jesteś sparaliżowana. Spróbuj poruszyć palcami!"
Zrobiłam, to co kazała.
"Kochanie" Moja babcia odezwała się. "Nie możesz poruszyć nogami, ponieważ są w gipsie."
Mama wsunęła ręce pod moje nogi, pomagając mi na nie spojrzeć. Moje nowe, białe nogi wyglądały dziwnie, a różowe palce wystawały z każdego końca.
"Czuję, że są bardzo ciężkie." Stwierdziłam.
Anna zażartowała "Z drugiej strony, możesz zaskarżyć Rachel, jeśli ona nadal jest taka irytująca."
Rachel spojrzała na nią Haha-to-nie-było-śmieszne wzrokiem. Anna tylko uśmiechnęła się, tuląc mojego siostrzeńca, Shaya.
"Jak długo będę musiała nosić ten gips?" Zapytałam, przerywając nerwową atmosferę, między moją siostrą i kuzynką.
"Nie wiemy jeszcze Allie." Rachel odpowiedziała. "Obie twoje nogi są mocno połamane. Ponadto było trzeba zeszyć twoją głowę."
Tata dodał szybko. "Nie bądź smutna, kochanie. Jestem pewny, że będzie dobrze w ciągu kilku tygodni."
Nagle w pokoju zapadła cisza, która została przerwana, kiedy drzwi do pokoju otworzyły się, ukazując Justina. Jego włosy były rozczochrane, jakby cały czas przeczesywał je dłonią. Jego biała koszulka była pognieciona. Jego jeanse zwisały nisko, ukazują kawałek bokserek. W jego ręce był ogromny miś, który wyglądał jak zrobiony w Build-A-Bear. Zawsze prosiłam Justina, żeby poszedł tam ze mną, żeby zrobić misia, ale uważał że to zbyt dziecinne, więc odmawiał.
*5 lat temu*
Upalne, gorące słońce było wysoko na niebie, grzejąc mocno. Poprawiłam Raybany na czubku mojego nosa, kiedy Justin otworzył drzwi. Nagle chłodne powietrze owiało nasze twarze, powodują dreszcze. Uwielbialiśmy to uczucie.
Zaczęliśmy chodzić między sklepami, kupując ubrania, gry, jedzenie i wszelkiego rodzaju inne rzeczy. Pod koniec dnia, byliśmy obładowani torbami z zakupami. Bolały mnie ramiona, ale nie chciałam narzekać, bo Justin zmienił by nastrój z wesołego, na zły.
Nagle, warsztat Build-A-Bear rzucił mi się w oczy. Zawsze zastanawiała się jak tam jest, ale nigdy nie miałam okazji sprawdzić. Bałam się iść tam sama.
"Justin" Powiedziałam, szarpiąc za jego ramię, co sprawiło że się zatrzymał.
"Yeah?"
Wskazałam palcem w stronę sklepu. "Możemy tam wejść?"
Zadrwił, "warsztat Build-A-Bear? Czy wy mamy siedem lat?"
To zmartwiło mnie tak bardzo, że moja twarz spochmurniała. Wzięłam głęboki oddech, zdając sobie sprawę z faktu, że Justin właśnie nazwał mnie dziecinną. Jasne, że to było dziecinne, ale mieliśmy wtedy tylko 12 lat.
Jęknęłam "Proszę Justin"
Pokręcił głową i opuścił moją rękę "Nie zamierzam pójść do tego gównianego miejsca."
Nagle jego telefon zadzwonił. Umiejętnie wysunął swój telefon z klapką (to były fajne czasy, pamiętacie?) z kieszeni. Zacząłem przyciskać klawiaturę, wpatrując się w ekran.
"Chaz, Ryan i Nolan chcą się spotkać" Odłożył telefon do kieszeni. "Chodźmy"
Westchnęłam z rezygnacją "Dobrze"
Wróciłam do rzeczywistości, kiedy Justin przepchnął się przez moją rodzinę i podszedł do mnie. Jego oczy rozszerzyły się, kiedy zobaczył w jakim byłam stanie.
Moja rodzina rozproszyła się, upewniając się że mamy trochę prywatności. Zaczęli rozmawiać głośno, dając nam znak że możemy ze sobą pogadać w spokoju.
"Al, dostałem wiadomość od Lydii." Wyjaśnił, dysząc. "Wyskoczyłaś z okna?"
Skinęłam głową. "Tak."
"Allie, nie powinnaś tego robić." Westchnął przeczesując dłonią włosy. Opadł na krzesło, obok mojego łóżka.
Spojrzałam w jego oczy. "Pomyślałam, że wyskoczę bezpiecznie. Normalnie, skakałam bez żadnych, wypadków, ale tym razem moja noga zaplątała się w przewody. Kiedy próbowałam się uwolnić, spadłam głową w dół. Czuję się głupio."
Pokręcił głową. "Nie jesteś głupia. Jesteś najmądrzejszą, najpiękniejszą i najbardziej niesamowitą dziewczyną jaką znam."
Parsknęłam. "Kłamiesz..." Mruknęłam pod nosem, ale usłyszał to.
Jego twarz zmieszała się we wściekłości i zranieniu. "Mówię prawdę, Allie."
Oparłam się pokusie, aby przewrócić oczami. "Ty byłeś kurwa, zbyt zajęty Taylor, żeby mi pomóc. A może chcesz powiedzieć, że to wszystko to bzdury?"
Na szczęście nikt z mojej rodziny nie słyszał co powiedziałam. Cóż, mam nadzieję, że nie, a nawet jeśli to zignorowali to.
"Wiem i to był błąd." Stwierdził.
"Nie-"
Uciszył mnie. "Nie kłóćmy się." Zamknął oczy i westchnął. "Nie chcę, żebyśmy znów kłócili się o gówno, kiedy jesteś ciężko ranna."
Westchnęłam. "Masz rację, to jest głupie."
Skinął głową. "Przykro mi kochanie, powinienem być tam dla ciebie."
Skrzywiłam się gdy nazwał mnie 'kochanie'.
Pokręciłam głową. "Nie. Nie jestem zdesperowana i nie powinno tak być. Zasługujesz żeby robić cokolwiek chcesz i kiedy tylko chcesz."
Wzruszył ramionami. "Mogę pieprzyć Taylor?"
Siknęłam głową. "Cokolwiek."
"Cóż, nie wiem co ja w niej czasami widzę." Przygryzł wargę, wiercąc się. Przeczesał włosy ręką, sfrustrowany. "Czasami myślę, że ona jest ze mną tylko dla seksu."
"Prawda."
Odchrząknął i kontynuował. "Właściwie prawie wcale nie rozmawiamy. Nie opowiadamy sobie o naszych uczuciach, czy życiu. Ona ciągle opowiada o sobie i nie obchodzę ją ja. Ona kurwa nigdy nie spytałam mnie co robię w nocy, czy o cokolwiek innego. Rozmawia ze mną tylko wtedy, kiedy chce uprawiać seks."
Skinęłam głową, zachęcając go żeby kontynuował.
"Pamiętasz kiedy pocieszałem cię w kinie?"
"Tak." Odpowiedziałam.
"Myślała, że zdradzam ją z Tobą. Ja tylko cię pocieszałem! Dowiedziałem się, że Simpson był jej kolesiem! Widziałem jak robiła mu loda. Ponadto, ona zawsze wpychała język do gardła facetom. Ona ma czelność mnie krytykować? To jest pojebane."
Wujek Paul odchrząknął, unosząc brew. "Nie przeklinaj." Powiedział.
Justin wyrzucił ręce w powietrze. "Przepraszam."
Wujek Paul wrócił do rozmowy z tatą.
Justin położył Build-A-Bear obok mnie. Miś miał brązowe futro, t-shirt i jeanse. Na jego małej pluszowej główce znajdowała się fioletowa czapka. Bardzo przypominał mi Justina.
"Pamiętam, że zawsze chciałaś żebyśmy poszli do tego sklepu." Powiedział cicho. "Kiedy dowiedziałem się, że jesteś w szpitalu, wiedziałem że muszę przynieść ci jednego z tych niedźwiedzi." Przytuliłam misia. "Przepraszam jeśli wygląda trochę brzydko. Nie wiedziałem jakiego misia byś chciała, więc zrobiłem go tak, żeby wyglądał jak ja."
Wychrypiała. "Dziękuję"
W końcu drzwi się otwarły i pojawiła się duża, przyjazna pielęgniarka. Jej oczy rozszerzyły się, kiedy zobaczyła, że wszyscy swobodnie rozmawiają.
Odchrząknęła. "Przepraszam, ale nie może być tu tylu odwiedzających na raz. Dozwolona jest tylko jedna osoba w jednej chwili. Jeśli chcecie porozmawiać z panną Allison Hart, poczekajcie na zewnątrz."
Wszyscy zaczęli walczyć o to, kto powinien ze mną zostać.
"Jestem jej ojcem."
"Jestem jej matką i urodziłam ją."
"Jestem jej wujkiem."
"Jestem jej ciotką."
"Jest moją ulubioną kuzynką, którą kocham najmocniej." Anna zatrzepotała rzęsami.
"Jestem jej niesamowitą siostrą" Powiedziała Rachel. "Więc-"
Mama przerwała wszystkim. "Woah, woah, woah!" Machnęła ręką zatrzymują wszystkich w połowie zdania. "Spójrzcie, niech Justin zostanie z Allie. Przecież są najlepszymi przyjaciółmi, prawda?"
Rachel wzruszyła ramionami. "Prawda."
Wszyscy zaczęli wychodzić i powiedzieli, że poczekają na zewnątrz aż poczuję się lepiej.
Pielęgniarka włożyła termometr do moich ust, żeby sprawdzić temperaturę. Kiedy skończyła, zostawiła mnie i Justina samych.
"Więc dlaczego to zrobiłaś?" Justin zapytał, marszcząc brwi.
"Zrobiłam co?" Powtórzyłam.
"Skoczyłaś."
"Odkryłam sekret." Szepnęłam.
Zmarszczył czoło. "Jaki sekret."
"Rodzinny sekret. Rachel powiedziała mi o Samie... On był moim starszym bratem, ale umarł na raka płuc, długo przed moim urodzeniem." Wyjaśniłam.
Przytulił mnie. "Przepraszam, że nie było mnie przy tobie, kiedy potrzebowałaś mnie najbardziej." Wyszeptał.
Pokręciłam głową. "Jest w porządku."
"Czy wiesz że..."
"Że co?" Zapytałam.
"... kocham cię cholernie mocno?"
______________________